PIĘĆDZIESIĄT TWARZY GREYA / Fifty shades of Grey

www.kobiecastrona.wordpress.com

źródło zdjęcia: Filmweb

Reżyseria: Sam Taylor – Johnson

Wszyscy wiedzą, o czym to. Wszyscy rozmawiają, nawet jeśli nie czytali/nie oglądali. Ci mniej oczytani i ci oczytani na tyle, by wiedzieć, że „Saga o Ludziach Lodu” stoi o wiele wyżej w hierarchii erotycznych czytadeł, nie wspominając o literaturze wyższych lotów, która nie odniosła nawet w połowie takiego sukcesu jak to coś.

No i właśnie ten fenomen skłonił mnie do zainwestowania czasu i pieniędzy w ekranizację „Pięćdziesięciu twarzy Greya”, choć z lektury książki zrezygnowałam po pierwszej stronie.  Swój udział miał również zachęcająco estetyczny trailer, sugerujący, że BYĆ MOŻE, BYĆ MOŻE o dziwo, film będzie lepszy od książkowego pierwowzoru. No bo to, że fabuła sztampowa, wcale nie musi przeważać o beznadziejności utworu. Obrazy wszak rządzą się innymi prawami, niż słowa. I nawet taka historia jak ta mogła być urzekającą bajką dla dorosłych. Ale nie była.

Mimo to obejrzałam  film z zainteresowaniem od początku do końca, gdyż jest kuriozalny niezmiernie. A jeśli tylko spojrzycie z przymrużeniem oka, to nawet można się na nim nieźle bawić.

Kuriozum #1: Gra aktorska

Początkowe sceny są zabójcze. Już pierwsze spotkanie bohaterów mające kipieć emocjami wypada fascynująco nienaturalnie. A to wszystko dzięki Dakocie (Drewnocie) Johnson. O ile Jamie Dornan jakoś się broni jako Christian Grey, odtwórczyni roli Anastasii Steele w większości scen wygląda jak opóźniona w rozwoju (jeśli już udaje jej się wdrożyć jakieś elementy gry aktorskiej, gdyż przeważnie sprawia wrażenie, jakby odtwarzała tekst scenariusza beznamiętnie niczym robot, wliczając w to ustawiczne, nachalne podgryzanie warg i ołówków, mające w zamierzeniu wyglądać seksownie). Serio, ta dziewczyna zasługuje na jakąś nagrodę. Na przykład: „Drewno Roku” albo coś w tym rodzaju.

Zastanawiam się, jakim cudem twórcy tak perfekcyjnie zaplanowanego marketingowo projektu mogli sobie pozwolić na taką wtopę w obsadzie?

A może to jest część misternego planu? Tylko co za efekt to miało osiągnąć? Teoria nr 2 jest taka, że żadna ciut wyżej aspirująca aktorka nie chciała przyjąć tej roli.

Kuriozum# 2: Bohaterowie

Ona – naiwna, niedoświadczona romantyczka. Obowiązkowo zakompleksiona, niemodnie ubrana i niezdarna.

On – bogaty, władczy i onieśmielający. Szaleńczo przystojny, ale emocjonalnie niedostępny, co ma związek z przeżytą w dzieciństwie głęboką traumą.

Z niewiadomych względów Pan Doskonały zwraca uwagę na potykające się o własne nogi Brzydkie Kaczątko o ufnym serduszku i z fatalnie ułożoną grzywką.

Nawiązują znajomość o silnym podtekście erotycznym itede.

Nie, to nie jest scenariusz serialu „Brzydula”, choć lekko zakrawa na plagiat tegoż.  Od „Brzyduli” różni go wątek mrocznej tajemnicy głównego bohatera, a mianowicie (UWAGA, SPOILER!) jego upodobania do seksu BDSM (oraz brak aparatu ortodontycznego głównej bohaterki, co w sumie mogłoby się tutaj przydać).  Jest to terytorium mi nieznane, więc nie będę się rozwodzić, czy to prawdziwe ukazanie tematyki czy nie (choć czytałam głosy, że nie), ale Pan Grey momentami zachowujący się jak zwyczajny zakochany chłopak, to znów po chwili przypominający sobie, że przecież jest niedostępnym dominantem, który nie lubi być dotykany i nie bawi się w czułości czasami wręcz przywodzi na myśl Dr. Jekylla i Mr. Hyde’a. Są więc odniesienia do literatury pięknej, czyli nie tak źle. Tylko chyba raczej niezamierzone.

Kuriozum # 3: Fabuła

Każda w miarę normalna, a zwłaszcza niedoświadczona dziewoja z główką nabitą romantycznymi mrzonkami już po usłyszeniu od faceta, że przed rozpoczęciem kontaktów seksualnych chce z nią podpisać jakąś umowę zaczęłaby mieć podejrzenia, iż jej wybranek odbiega nieco profilem psychologicznym od pana Darcy’ego. Zaś po ujrzeniu, co znajduje się za drzwiami tajemniczego Pokoju Zabaw zwinęłaby żagle z prędkością światła. A jednak tu się tak nie dzieje. Są pewne przesłanki (nieodzwierciedlone w grze aktorskiej), by przypuszczać, że to fatalne zauroczenie wyłączyło biedaczce mózg, ale instynkt samozachowawczy działa nawet u najbardziej prymitywnych organizmów. Więc nie wiem.

Poza tym połączenie marzeń szesnastolatki o przystojnym,  bogatym facecie w seksownym garniturze, który zabierze ją na wycieczkę prywatnym samolotem, będzie kupował drogaśne prezenty i wprowadzi w arkana ars amandi w królewskim łożu z satynową pościelą z fantazjami znudzonej podstarzałej kobitki, której małżonek (dodam, że z wąsem i mięśniem piwnym) od lat niezmiennie serwuje te same standardy pożycia małżeńskiego i nawet w głowie mu nie świta, że możnaby coś czasem ubarwić jest dosyć nietrafionym przedsięwzięciem.

Kuriozum #4: Sceny erotyczne

Muszę przyznać, że przerobienie czegoś tak niszowego, jak BDSM na popkulturową papkę było bardzo śmiałym pomysłem, co więcej, sądząc po sukcesie książki, to się udało.

Jeśli jednak chodzi o film, próby zadowolenia jak najszerszego grona odbiorców wywołały ciekawy efekt. Mamy bowiem sceny erotyczne z elementami sado-maso, które spróbowano ukazać w sposób ładny, romantyczny oraz niebulwersujący. Czyli pozbawiając je całej ich istoty. W rezultacie mamy migające, pocięte kadry, które zmieniają się równie szybko, jak się pojawiły, plus elementy humorystyczne w postaci klapsów oraz zdzierania z siebie koszuli przez pana Greya jakże naturalnym gestem.

Kuriozum #5: Muzyka

Muzyka jest tym czymś, co sprawia, że „Fifty Shades of Grey”  nie jest aż taki zły, jaki byłby bez niej. Fajnie zmiksowane popowe hity, jak „Crazy in Love” i „Haunted” Beyoncé czy piosenki takie jak „Love me like you do” Ellie Goulding i „Salted wound” Sii, wnoszą te minimum klimatu. Cała ścieżka dzwiękowa, oddzielona zupełnie od samego filmu jest według mnie naprawdę OK.

No i to tyle w temacie. Trochę się popastwiłam, trochę ubawiłam, ale zagadka fenomenu tego zjawiska pozostaje, jak dla mnie, nierozwiązana.

Dziękuję za odwiedziny. Zachęcam do komentowania, krytykowania i dyskutowania. I zapraszam ponownie! 🙂

14 thoughts on “PIĘĆDZIESIĄT TWARZY GREYA / Fifty shades of Grey

  1. Podobnie jak pisałam Ance ze Wstaw Tytuł – podziwiam poświęcenie czasu na taki shit 😀 Nie dałam rady przebrnąć przez książkę, a co do filmu, to wystarczył mi zwiastun, po którym wiem już wszystko 😀 Śmiać mi się chce z tego szału na “Pięćdziesiąt Twarzy Greya”, bo to był jedynie słaby fanfik “Zmierzchu” (to smutne, gdy okazuje się, że Stefa pisze lepiej), a znalazł się tłum zachwyconych czytelników… Eh… Ale tekst prześwietny 😀

    • Dzięki za komplement, w Twych ustach wiele znaczy;)
      Ja do tego podeszłam trochę badawczo, jako do fenomenu społecznego, próbując go zrozumieć 😉 Myślę, że szał na film jest skutkiem szału na książkę, bo sam w sobie nie przyciągnąłby takich tłumów.
      A co to rzesze zobaczyły w książce, nie mam pojęcia 😛

  2. Nie wypowiem się bo ani nie czytałam ,ani nie widziałam filmu .Ale większość będących w temacie jest na nie .Co do książki ,ja zwykle pierwsze strony zdążę przeczytać jeszcze w ksiegarni ,przed zakupem ,wtedy wiadomo ,czy warto wydać kasę.

  3. Mnie w tym filmie razilo to, ze mowimy tu o BDSM, a mamy sceny czysto wyciete z randki 2ch romantykow. Drugie spostrzezenie to ‘kobiecy wydzwiek filmu’ (przez co musialem rozlozyc sobie film na dwa posiedzenia), wiem, ze moze to byc postrzegane jako seksistowskie, ale kiedy Grey mocno ustala zasady, ktorymi sie kieruje (kontrakt), ona manewruje, aby to przerodzilo sie w uczucie.

    • Ona manewruje, żeby dostać to, czego chce. To akurat nic złego. Złe jest natomiast pokazywanie patologicznej, krzywdzącej relacji jako czegoś, o czym powinny marzyć miliony kobiet.
      Pozdrawiam! 🙂

      • czy ja wiem czy patologiczna, poprostu Grey nie trafil na ta jedyna 😛 na taka co by sie dobrze czula w takiej sytuacji i dzielia z nim pasje i zainteresowania 😛

Leave a reply to d Cancel reply