Reżyseria: Wojciech Smarzowski
Do książki miałam podejście jakieś dziesięć lat temu, kiedy olśniło mnie, że Pilch istnieje i trzeba by sprawdzić, co to za jeden. Nie zdzierżyłam jej. Może byłam wtedy za młoda. A może dlatego, że już wtedy nie podobało mi się pokazywanie pijactwa jako romantycznego przekleństwa uwznioślającego tragizm jakże wybitnego artysty. Dziś nadal tak uważam, ale na film poszłam, bo Smarzowski, bo to jednak świetna polska literatura, no i z ciekawości po prostu.
Wybrałam się do jednego z kin studyjnych i jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam dzikie tłumy wlewające się do niego drzwiami i oknami. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że wszystkie te osoby przyszły na ten sam, co ja, film. Zapewne pewien wpływ na to miał fakt, że tego dnia bilety były za dyszkę oraz że Wojtek Smarzowski wielkim artystą jest, ale mam cichą oraz złośliwą teorię, że Polacy przyszli na film o tym, co lubia najbardziej: o piciu.
Film jest dobry, ale ciężki. Męczący, niczym jeden wielki zwid w pijackim ciągu. Początkowe uwznioślenie i narcystyczno-poetyckie dyskursy Jerzego (Robert Więckiewicz) przeobrażają się w coraz bardziej naturalistyczną i odrażającą wizję, która dla każdego widza musi zakończyć się kacem.
Wciąż powtarzające się powroty do ośrodka dla alkoholików, ci sami towarzysze niedoli – recydywiści, wyjścia “na wolność” zwieńczone spektakularną pijatyką, każdorazowo rozpoczynającą się w gospodzie “Pod mocnym aniołem” (w roli życia krakowska knajpka Cafe Szafe;) ). Karuzela zlewających się ze sobą wspomnień, halucynacji i upodleń. Poniewieranie się we własnych rzygowinach i ekskrementach. I delirium tremens.
Ciekawym zabiegiem są te same postaci przewijające się na jawie i jako bohaterowie urojeń, m. in. Andrzej Grabowski w roli prowadzącego ośrodek dla deliryków oraz wioskowego lekarza-alkoholika ze wspomnień Jerzego. Pogłębiają wrażenie pomieszania jawy ze snem i zagubienia Jerzego we własnych wizjach.
Aktorsko film jest bez zarzutu, ale odnoszę wrażenie, że Robert Więckiewicz ostatnio chyba nie ma czasu, żeby pójść na dłużej do toalety, bo gra we wszystkim jak leci.
Mnie osobiście bardzo przypadł do gustu epizod grany przez Kingę Preis i Iwonę Wszołkównę. Jest to jeden z najbardziej “trzeźwych” momentów filmu, poza tym obie panie grają rewelacyjnie.
Nie jest to film, który wbija w fotel, tylko taki, po którym chce się jak najprędzej wstać i wybiec na zewnątrz, zaczerpnąć powietrza. Mimo to jednak jestem na tak.Jest po prostu jak treść, którą przedstawia. I to jego duży plus. Powinni go puszczać na zajęciach terapeutycznych dla alkoholików.
te, nie ironizuj, Smarzowski naprawdę jest dobry:) (chociaż uważam, że to nie jest jego najlepszy film). I również nie mogę już patrzeć na Więckiewicza, szczęściem nietrudno było skupić się na innych- bo co rola, to perełka. Kinga i Iwona, i Grabowski no i Jakubik. Uwielbiam człowieka.
Ależ ja pomimo ironizowania uważam, że film jest bardzo dobry:)
I prawda, Jakubik super. A nawet Dorociński;)
Brat był na tym filmie i polecał obejrzeć, ale miałam wątpliwości czy warto… zwłaszcza, że Pilch kojarzy mi się z niezbyt wybitną, rynsztokową literaturą.
Myślę, jednak że może powinnam się wybrać, żeby spojrzeć na problem “picia” z innej niż moja własna, dobrze znana, perspektywa.
Jak obejrzę, to podzielę się opinią 🙂
To, że rynsztokowa, nie znaczy, że nie wybitna;)
To czekam w takim razie na Twoje wrażenia:)
rynsztokowa moze ze wzgledu na czasem “niska” tematyke (bez bicia orzyznaje, ze wielu rzeczy nie czytalam, znam pewnei te klasyki co wszyscy; ), niemniej, po “Wielu demonach” chyba czola i bije nim o podloge; CO ZA JEZYK! polszczyzna piekna i smakowita, zywa, tworcza, potoczysta. Wielu innych, piszacych o rzecach wielkich, moze mu buty wiazac;)
a ja sie boje kaca po tym filmie… niestety wiekszosc Polakow odnajdzie tam siebie:(
to historia ekstremalnego przypadku. dla wielu innych może służyć ku przestrodze:)
Czyli film lepszy niż książka? Czy kwestia subiektywna? (mnie osobiście książka się podobała, mimo iż czytałam ją lata temu)
Nie jestem w stanie porównać, bo nie skończyłam czytać książki. Męczyła mnie. Ale jak wspominałam, może byłam za młoda i warto zrobić drugie podejście;)
Film ma zmiany fabularne, z tego co wiem, więc zależy jak się odnosisz to takich zabiegów.
A ja jeszcze książki nie przeczytałam! Muszę nadrobić i wtedy film, chociaż będzie kusić, bo to Smarzowski, a on zawsze taką prawdą o polskości w twarz wali 🙂
Smutną prawdą, ale wszyscy walą do kin jak w dym:P Polska martyrologia wychodzi jak nic;)
Prawda 😀
btw slyszalam rano w radio, ze jesli chodzi o polskie kino w zeszlym roku, to Wojtek S. wymiotl na calego, “Drogowka” miala najwiecej widzow, Walesna potem ale z duza roznica; a i teraz, niecaly tydzien po premierze juz jest mnostwo na koncie. Ciesze sie, bardzo (nawet temu Walesie na drugi miejscu podaruje; ), ze ni wygrywa jakis kac wawa zcy inny szit.
Olé! 🙂
no wlasnei. tak sobie mysle, ze kazdego wyobrazenie o alkoholizmie (o ile nie ma pod reka osoby chorej) jest na miare jego/jej organiczen, limitow tolerancji cz samej wyobrazni. Smarzowski z impetem te granice przekracza, serwujac wszytsko prosto w twarz, albo w zoladek, bez zmiekczen czy ostrzezen. Ta odwaga to chyba jak dla mnie jego najwiekszy atut jako tworcy.
Ubóstwiam Cię za pierwsze zdania: “pokazywanie pijactwa jako romantycznego przekleństwa uwznioślającego tragizm przeklętego i jakże wybitnego artysty” – no mistrz!
Och dziękuję!!! 🙂 W końcu ktoś docenił mój kunszt 😀 😀 😀
A to wszystko dlatego, że nie cierpię pijaków 😉
Piękne pisanie to jest to.
Do takiego pisania dążę 😉